sobota, 30 stycznia 2010

Zielono mi :D

W ramach wywoływania wiosny kupiłam sobie ostatnio nowy kolor wełenki - zielony a właściwie to taki troche morski. Bardzo dobrze mi się połączył z białym i metalowymi dodatkami. Najpierw powstały delikatne kolczyki:


Do kolczyków dorobiłam korale na wstążce. Użyłam do nich metalowych przekładek, dużych szklanych korali z wyprzedaży w sklepie indyjskim i dwóch guzików ze starej kolekcji mamy. Na zdjęciach są bardziej niebieskie, ale w rzeczywistości idealnie pasują do zielonego filcu. Co do tego sklepu indyjskiego - trafiłam tam przypadkiem i akurat sprzedawali elementy z uszkodzonej biżuterii. Nabyłam sporo różnych korali szklanych i kilka kamieni półszlachetnych. Pojawią się wkrótce w kolejnych wytworach :)

Z rozpędu popełniłam jeszcze swoją pierwszą filcową broszkę. Pierwszy raz spróbowałam też rozciągania w trakcie filcowania w celu uzyskania falbanki i jestem dość zadowolona z efektu. Broszkę uzupełniają szydełkowy kwiatek, metalowy stary guzik i pręciki z giełdy kwiatowej :)

niedziela, 24 stycznia 2010

Dla Śliwki

Dostałam tak po prosu przepiękną filcową torebkę. Wzamian miałam zrobić filcowe korale. Więc zrobiłam korale - fioletowo-szare z metalowymi przekładkami i dwoma guzikami: filetowym i miodowym ze starych zapasów mamy :D


Jednakże same korale wydały mi się niewystarczające. Dorobiłam więc notes magnetyczny na lodówkę i cztery magnesiki do kompletu:


wtorek, 19 stycznia 2010

Lodowe piękno

Najpierw powstały takie białe kolczyki z przezroczystym koralikiem.



Tak bardzo spodobało mi się to „lodowate” połączenie, że następnie powstały jeszcze naszyjnik i bransoletka. Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, chociaż w trakcie robienia miałam chwile zwątpienia :)



piątek, 15 stycznia 2010

Obiecanki cacanki

Obiecanki cacanki, a głupiemu radość :D Najpierw wciągnął mnie filc i biżu, potem papiery, od dawna są druty i szydełko, więc powiedziałam sobie – dość! Żadnego nowego hobby!!! Ale kusiło i kusiło i uległam decoupagowi (chyba tak to się odmienia?). Na początek spróbowałam czegoś małego – zrobiłam kolczyki. Teraz mam na warsztacie pudełko, jestem po czwartej warstwie lakieru i końca nie widać :( Ale tak mi się efekty podobają, że na pewno na tym się nie skończy...


czwartek, 14 stycznia 2010

Upgrade kalendarza :)

Do pewnej gazety dorzucili kalendarz. Na okładce logo reklamowe, w środku jeszcze więcej reklam. Ale nie byłabym sobą, gdybym z tym czegoś nie zrobiła :). Brutalnie wydarłam reklamy ze środka, a okładkę przyozdobiłam zasłaniając logo. Dorobiłam tasiemkę do zaznaczania dni tygodnia, a na tylniej okładce dokleiłam kieszonkę na luźne karteczki i wizytówki, których zawsze w ciągu roku troche się gromadzi. Teraz z przyjemnością noszę kalendarz ze sobą i go używam :D



Aha, przyznam się też do sprofanowania książki :( Już jakiś czas szukałam starej książki z pożółkłymi kartkami, ale nie mogłam się zdecydować na zniszczenie żadnej swojej własnej. Jakoś sumienie mi na to nie pozwalało :( Dopiero w tunelu przy dworcu wygrzebałam z kartonu „za 2 zł” jakiś stary zakurzony egzemplarz. Pan sprzedawca bardzo dziwnie na mnie patrzył, gdy w każdej książce oglądałam papier, a nie interesowało mnie o czym ona jest :) Bardzo bym chciała znaleźć jeszcze gdzieś taki stary papier nutowy...

P.S. Kolorowe candy w sklepie scrap.com.pl

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Koraluchy cd...

Koraluchy dla Dodzi zrobiły furorę i dostałam zamówienie na dwie kolejne pary. Jedna miała być cała czarna a druga szaro-niebiesko-różowa. Mam nadzieję, że się spodobają nowym właścicielkom :D





piątek, 8 stycznia 2010

Kosmetyczka

Zawsze mam w torebce mnóstwo drobiazgów, które w najmniej oczekiwanym momencie się z niej wysypują. Postanowiłam więc je okiełznać i ukulałam kosmetyczkę. Przetestowałam na niej łączenie filcu z koronką i jestem bardzo zadowolona z efektu. Na zdjęciu kosmetyczka wygląda troche krzywo, ale w rzeczywistości jest prosta i symetryczna. Zapinana na zamek.

czwartek, 7 stycznia 2010

Ujawniania cd...

To juz chyba ostatni prezent swiateczny wykonany wlasnorecznie przeze mnie :) Magnetyczny notes na lodowke. Folia magnetyczna, ktora malutkie magnesiki slabo trzyma, to okazalo sie, ze na duzej powierzchni notesu bardzo dobrze sie sprawdza. Kolory na zdjeciu mocno przeklamane - zdjecie robilam wieczorem na ostatnia chwile :D



P.S. Urodzinowe candy-niespodzianka u Martity

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Produkcja przedwiateczna

Przed swietami musialam w przyspieszonym tepie wykonac kilka par kolczykow. Dostalam propozycje wspolpracy ze sklepem z Gdyni (moje ukochane miasto :D) "Pracownia Artystyczna Vena". Mam nadzieje, ze kolczyki sie spodobaja i beda sie sprzedawac jak zloto :D









P.S. przepraszam za ciemne zdjecia, ale w obecnych warunkach oswietleniowych wykonanie ladnego zdjecia to nie lada sztuka :)

niedziela, 3 stycznia 2010

Siła przyciągania

Ujawniam kolejny prezent świąteczny - komplet różowych magnesów. Jednakże robienie ich tak wciąga, że powstał jeszcze duży magnes-zegar i komplet irysowych magnesów. Nasza lodówka powoli zaczyna przypominać choinkę, a wisi na niej jeszcze olbrzymie zdjęcie zrobione podczas pleneru poślubnego (oczywiście przytrzymują je duże magnesy w błękitne paski :)

piątek, 1 stycznia 2010

Postanowienia noworoczne

Zwykle nie robię żadnych postanowień noworocznych, bo i tak człowiek się do nich stosuje przez pierwsze kilka dni a potem wraca do poprzednich przyzwyczajeń. Tym razem zrobiłam wyjątek, ale też postanowienie jest troche innego typu :)
Kilka miesięcy temu trafiłam na ciekawą serię książek o kuchniach świata. Spodobały mi się, ponieważ są połączeniem obszernego opisu tradycji kulinarnych danego narodu z ciekawymi przepisami. Dodatkowo mają to, co tygrysy lubią najbardziej - prześliczne zdjęcia :D Na początek kupiłam 3 książki, potem kupiłam kolejne dwie, a później Mikołaj przyniósł mi jeszcze 10 :) Nadal mi kilku brakuje, ale pewnie pojawią się z czasem :D


Moje postanowienie noworoczne jest następujące: w każdym tygodniu przeczytać i ugotować kilka wybranych potraw z danej książki. Na pierwszy rzut poszła kuchnia amerykańska. Wbrew pozorom to nie tylko sam fast food. Zaciekawił mnie przepis na pizze z kurczakiem w curry. Samo nadzienie to jeszcze nic takiego, ale ciasto jest zupełnie inne niż tradycyjne drożdzowe - tutaj trzeba użyć twarogu i proszku do pieczenia. Wyszło zadziwiająco dobre. Tak więc zachęcona pierwszym sukcesem sięgnęłam po coś dziwniejszego - pieczone banany owinięte w boczek. Jednakże marynata nam zupełnie niezasmakowała. Zestawienie miodu, keczupu, curry i zielonego pieprzu marynowanego było zbyt dziwaczne dla naszych podniebień. M strasznie się krzywił, ale dzielnie zjadł swoją porcję :)



Po tym nieudanym eksperymencie postanowiłam zrobić coś, co już znam - pancakes. Zamiast syropu klonowego użyłam miodu i cytryny - uczta dla podniebienia!



Na obiad była zupa kukurydziana. M spróbował bardzo ostrożnie, ale o dziwo zupa była przepyszna!



Do wypróbowania mamy jeszcze naleśniki z wędzonym łososiem, eintopf z kurczaka, sznycle z salsą i crumble brzoskwiniowe. Brzmi smakowicie...

A, muszę się przyznać - inspiracja pochodzi z książki i filmu "Julie & Julia" :D

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...